Podobno zostaliśmy stworzeni, by osiągać to, co nieosiągalne. Łamać granice i zaprzeczać wszelkim prawom natury… dlatego Lafik wybrał się dla Was w baaardzo trudną i niebezpieczną wyprawę. Narażał swoje życie (a przynajmniej zdrowie), chcąc pokazać Wam piękno Serca Pałacu – miejsca, które zdobyli nieliczni…
Dziennik Lafika – 22 czerwca godz. 9.00 – Scena
Dotarłem wraz zespołem do miejsca docelowego. Jesteśmy u podnóża „Serca Pałacu”, zwanego również „sceną”. Po krótkim czasie napotkaliśmy tubylców (Adama, Jurka, Jarka i Rafała), którzy będą naszymi przewodnikami na szczyt. Niestety nie pozwolili się sfotografować twierdząc, że może to przynieść pecha podczas wyprawy. Scenę można określić podstawą Serca. W jej centralnym punkcie znajduje się wielkie, obrotowe koło o średnicy 11 metrów – podobno niegdyś używane przy spektaklach teatralnych. Stanęliśmy przed dylematem… czy ryzykować przed wejściem na szczyt i zmierzyć głębokość sceny. Udało się! 10,5 metra głębokości i 34,2 metra długości – licząc od bramy wschodniej do bramy zachodniej. Aż dziw bierze, że ktoś potrafił z niej spaść. Legendy głoszą, że jedną z pierwszych była Joanna Kołaczkowska, która podczas próby spadła, uderzając głową o drewniane podłoże. Podobno od tamtej pory wykazuje się Ona niezwykłą zdolnością do improwizacji 😉 Ostatnim przypadkiem natomiast była Iwona Bielska. Aktorka z impetem spadła na biwakujących pod sceną widzów podczas spektaklu „Opis Obyczajów III”. Nam udało się tego uniknąć.
Godz. 9.10: Pobieramy niezbędny do wyprawy ekwipunek ze specjalnego przyscenicznego spichlerza. Kaski, rękawice, liny i suchy prowiant wylądowały na napiętych grzbietach tubylców, jednak ciężar wydaje się nie sprawiać na nich żadnego wrażenia. Sam nie niosę nic. Muszę mieć swobodę ruchów, by jak najlepiej uwiecznić te historyczne chwile 🙂
Jeszcze ostatnie spojrzenie na cel wyprawy… robi wrażenie. Ogromny masyw techniczny o wysokości 24 metrów. Przed nami długa, pełna niebezpieczeństw i pułapek droga do góry. Serce zaczyna mocniej bić. Na skórze pojawiają się ciarki, a w głowie myśli „Czy wrócę cało?”, „Czy wyłączyłem żelazko?”, „Czy zakręciłem wodę w mieszkaniu?”. Teraz nie ma odwrotu!
Godz. 9.15: Postanowiliśmy wchodzić od strony garderób. Jesteśmy na wysokości 2 metry nad poziomem sceny. Coraz lepiej widzimy, jak trudna trasa na nas czeka. Jak wymagający jest szlak do tego monumentalnego, kulturowego wierzchołka. Już wiemy, że powstaną 4 obozy. Z czwartego obozu dokonamy podejścia na najwyższy punkt Dąbrowy Górniczej.
Dziennik Lafika – 22 czerwca, godz. 9.20 – 5 metrów
5 metrów nad sceną, wciąż widać ślady cywilizacji. To tutaj rozbijamy pierwszy obóz. Oprócz starego, chyba ręcznie robionego siedziska, widać strzępki czyjegoś kombinezonu. Żarty się skończyły. Na tej wysokości znajduje się olinowanie i mechanizm do wyważania 27 sztankietów i 3 mostów oświetleniowych. Naszym oczom ukazuje się również tajemne przejście w skale, jednak nikt nie ma odwagi zobaczyć co jest po drugiej stronie – może kiedyś… Namioty rozbite, pora na odpoczynek przy kawie i pączkach. Towarzyszy nam niezwykły zapach minionej epoki, w której to powstał ten majestatyczny obiekt.
Dziennik Lafika – 22 czerwca, godz. 9.25 – 10,5 metra
Wyruszyliśmy wraz z pierwszymi promieniami wyładowczych żarówek. Pomimo złych warunków pogodowych szybko zdobyliśmy półkę skalną, na której rozbiliśmy obóz. Jesteśmy na wysokości 10,5 metra! Piękny widok, aż zapiera dech w piersiach, zwłaszcza dlatego, że powietrze robi się coraz rzadsze. Nie da się przeżyć upadku z takiej wysokości (chyba, że ktoś się złapie sztankietu). Za nami prawie połowa drogi.
Dziennik Lafika – 22 czerwca, godz. 9.30 – 15,5 metra
Piętnasty metr to odcinek, na którym nogi odmawiają posłuszeństwa, umysł walczy z ciałem. Z jednej strony ból, z drugiej chęć złamania pewnej bariery, swoich granic „Muszę to zrobić! Dla siebie! Dla Dąbrowy! Dla ludzi!” – myślę i przypominając sobie o 100-leciu miasta, pnę się wyżej i wyżej. W końcu żeby do czegoś dojść, trzeba mierzyć wysoko… Widok zachwyca i przeraża jednocześnie.
Dziennik Lafika – 22 czerwca, godz. 9.35 – 21 metrów
Dotarliśmy do miejsca, gdzie powstanie ostatni obóz, ostatni bastion ludzkiej nadziei wobec przeciwności losu. To stąd wyruszy pierwsze podejście na „Serce Pałacu”. Brakuje sił… tylko tubylcy niczym lamy o boskich mocach skaczą z półki skalnej na półkę. Jeden z moich towarzyszy odmroził sobie mały palec u nogi, między osiemnastym, a dwudziestym metrem – prawdopodobnie będziemy zmuszeni zostawić go w obozie bądź spuścić go na jednej z lin. W menu złapany szczur i dwa nietoperze – w końcu coś treściwego.
Przez przypadek zauważamy silnik do wyważania głównego mostu, mogący posłużyć do transportu rannego. Problem jest jeden – nikomu nie chce się schodzić o odpowiednie upoważnienie. Zostały 3 metry do szczytu. Wybrano mnie do pierwszej próby wejścia na wierzchołek, przyjąłem tą zaszczytną propozycję – choć chodzą słuchy, że nikt we mnie nie wierzy. Jedynym argumentem „za” był fakt, że mogę stanowić zapas żywności dla pozostałych, w wypadku mojej śmierci.
Dziennik Lafika – 22 czerwca, godz. 9.40 – szczytuję
Huraaaa! Sukces! „Serce Pałacu” zdobyte! Jako nieliczny mogę oglądać cudowną panoramę Dąbrowy Górniczej! Wyżej ode mnie są już tylko gwiazdy. Po krótkiej chwili euforii pojawia się problem – trzeba zejść. Zdjęcia widoku, ze szczytu kultury wrzucę w następnym wpisie 🙂
Autor: Olaf Otwinowski