Dożynki kojarzą się nam głównie ze zbożem, barwnymi kogutami w klatkach i opasłymi świnkami z kokardą na szyi. Nie może zabraknąć tradycyjnego wieńca dożynkowego oraz lokalnych wyrobów. A co jeśli Dożynki organizowane są przez największe (pod względem terytorium) miasto w województwie? To mamy to samo, tylko bez zwierząt + liczne atrakcje muzyczne na najwyższym poziomie. Zapraszamy do przeczytania relacji z Miejskich Dożynek 2016 w Dąbrowie Górniczej.
Niedzielne popołudnie 4 września. Na niebie pojedyncze (choć duże) obłoki chmur, a w powietrzu zapach kiełbasy z grilla. Stragany niczym zaskroniec ciągną się przez całą długość Parku Hallera. Wszyscy czekają na korowód dożynkowy, który właśnie się formuje na Placu Wolności i zaraz wyruszy do Bazyliki pw. NMP Anielskiej w Dąbrowie Górniczej. W tym samym czasie, gdy uczestnicy Dożynek zmierzają na uroczystą mszę (nie wiedzieć dlaczego ulicą i do tego pod prąd), na scenie w Parku próbują się dzisiejsi artyści.
Godzina 15.00 – Korowód udaje się w stronę centrum wydarzeń. Niecałe 30 minut później w Parku słychać Miejską Orkiestrę Dętą, która przoduje kolumnie dożynkowiczów. Tuż za nimi delegacje Straży Pożarnej wraz ze sztandarami. Dalej delegacje Władz Miasta oraz Rad Dzielnic, Koła Gospodyń Wiejskich i mieszkańcy. Na scenie oprócz herbu miasta i wieńca, pojawiają się Prezydent Zbigniew Podraza i Ks. Andrzej Stasiak, którzy otwierają oficjalne uroczystości i dzielą święconym chlebem. Tuż po tym, Prezydent gratuluje najlepszemu Kołu Gospodyń Wiejskich w regionie, czyli przeuroczym paniom z Łośnia, które podobno słyną z gotowania lokalnych potraw, robienia nalewek i cudenek na szydełku, a do tego pięknie tańczą i śpiewają.
Po krótkim występie Koła Gospodyń Wiejskich z Łośnia, przychodzi czas na najmłodszych artystów – uczniów Szkoły Podstawowej z Okradzionowa. Tylko podziwiać odwagę maluchów, po których w ogóle nie było widać stresu, w oczekiwaniu na występ.
Po wykonaniu artystycznym uczniów i gromkich brawach pod sceną, na deski wychodzą reprezentantki pozostałych Kół, z poszczególnych dzielnic. Co chwilę widać, jak koordynatorzy z ramienia Pałacu Kultury Zagłębia biegają do wielkiego, białego namiotu po kolejne reprezentację pań w strojach ludowych. Mamy Tucznawę, Łękę, Kuźniczkę, Strzemieszyce Małe i Wielkie, Trzebiesławice i Antoniów. Wszystkie panie prezentują się wybornie. Przygrywają im Justyna Przybyła-Cębrzyńska (skrzypce i klawisze), Jerzy Piekoszewski (akordeon) i Krzysztof Świętek (akordeon).
Przyszła pora na zespół, który podczas tegorocznego Festiwalu Folklorystycznego „Zagłębie i Sąsiedzi” zdobył nagrodę Grand Prix. Wyjechali z Nowego Sącza, przejechali przez Częstochowę i przed czasem pojawili się w Dąbrowie. Młodzi, pełni życia i energii scenicznej, czyli Zespół Pieśni i Tańca „Dolina Dunajca”. To czysta przyjemność oglądać ich na scenie. Jak przystało na górali, dali prawdziwy popis z ciupagami w dłoniach i skrzypcami w rękach. Jeden z członków zespołu przypłacił wysiłek omdleniem – na szczęście już poza sceną – ale do akcji szybko wkroczyła młoda pani ratownik, doprowadzając młodzieńca do pionu, sprawdzając wszystkie jego parametry.
Godzina 18.25 – Pod sceną słychać piski i już wszystko wiadomo. Przemysław Smolarski wraz z zespołem rozpoczął swój koncert. Przesympatyczny aranżer, kompozytor i multiinstrumentalista (dwa tygodnie wcześniej grał na akordeonie podczas próby bicia Rekordu Polski na Placu Wolności) urodzony w Dąbrowie, lecz znany bardzo dobrze i poza granicami miasta. Uczestnik programów „The Voice of Poland” i „Bitwy na Głosy” rozkręcił imprezę do tego stopnia, że publika nie chciała go puścić ze sceny. Artysta wykonał swoje najpopularniejsze utwory m.in.: „Weekend”, „Chodź” i „Przepraszam Cię” i oczywiście nie obeszło się bez bisu. Jego muzyka podgrzała temperaturę w Parku Hallera, pomimo iż z południowego-zachodu zaczęły nadciągać ciemne chmury.
Godzina 20.00 – Tłum gęstnieje. Za moment pojawi się gwiazda wieczoru. Wszyscy na nią czekali! To ona zwieńczy dzieła niedzielnej imprezy! Sylwia Grzeszczak! Anioł o nieskazitelnym, głębokim głosie zesłał na dąbrowską publiczność błogosławieństwo muzyczne, zarażając śpiewem zarówno młodszych, jak i starszych. Po 40 minutach koncertu grom z jasnego nieba! Ulewa nad Dąbrową zebrała swoje żniwo. Wysiadło zasilanie. Każdy wie, że elektryczność + woda nie idą w parze, jednak nie przestraszyło to artystki. Po krótkiej przerwie wykonała swoje największe hity i zaskarbiła sobie serca publiki. „Tamta dziewczyna”, „Księżniczka”, „Małe rzeczy” – te piosenki śpiewali wszyscy, którym deszcz nie był straszny. Jeden z najlepszych koncertów w plenerze, na jakich byłem – nic dziwnego, że Sylwia lubi szczytować na listach przebojów.
I tak zakończyła się ostatnia impreza pod chmurką tego roku… mamy nadzieję, że podładowaliście baterie przed jesienną nostalgią i liczeniem spadających liści. Kolejne Dożynki za rok!
Autor: Olaf Otwinowski