Dzięki temu filmowi powiedzenie „szczęście w nieszczęściu” nabiera nowego znaczenia. Film instruktażowy jak uzyskać szczęście przy pomocy nieszczęścia. Innymi słowy, żeby przestać być polskim frustratem należy mocno walnąć się w dyńkę… a najlepiej w płat czołowy mózgu. To jedyny sposób, by wyzbyć się stereotypowych, negatywnych cech Polaka – no jeszcze można walnąć się w płat potyliczny, ale wtedy zapomnimy o tym, że byliśmy frustratem – podobnie jak o wielu innych rzeczach…
Film ten nosi tytuł „Król Życia”. Przekraczając próg Kina KADR, spodziewałem się polskiej wersji filmu „Yes Man”, jednak z minuty na minutę widziałem coraz więcej wspólnych cech z arcydziełem polskiego kina, czyli „Dniem Świra”, tylko z większą dawką pozytywnych wibracji. Reżyseruje go Jerzy Zieliński, natomiast w rolach głównych oglądamy Roberta Więckiewicza (Edward), Magdalenę Popławską (Norma) oraz Bartłomieja Topę w roli wyluzowanego menela o zdolnościach poetyckich – „Kapsla”.
Edward to uczestnik wyścigu szczurów, którego irytuje własne życie. Wkurza go schorowany ojciec, żona, praca, a nawet córka – nie wspominając o sąsiadach i całej reszcie populacji. Jedynie cieszy go muzyka, jazda autem i zloty fanów sagi Star Wars. Ucieszyłaby go również ewentualna podwyżka. Po wypadku odmienia swoje życie, jak również stara się odmienić żywot otaczających go ludzi. Niektórzy zarzucają „Królowi Życia”, że brak mu fabuły – ja twierdzę, iż fabuła jest i to odpowiednio dobrana do polskiej rzeczywistości. Nie ma ciągłych zwrotów akcji i bardzo dobrze, ponieważ film zachowuje realizm.
Oczywiście wiele można się z tego filmu nauczyć – podejścia do sąsiadów, sztuki zapobiegania syndromowi „niedotańczonej żony”, a nawet jak postępować w przypadku zacięcia się windy. Daje on także możliwość czytania między wierszami i wielokrotnego zarażania się śmiechem.
Jedynym minusem w trakcie seansu była para z widowni, non-stop komentująca to co dzieje się w filmie, a nawet przewidująca co zaraz się stanie – ofen, bez krępacji, nawet nie starali się posługiwać subtelnością, zwaną szeptem. Pomimo to, daję „Królowi Życia” mocną 7-kę, a moją ocenę potwierdzają brawa jednego z widzów – jak się okazało byłego alkoholika, który skwitował go: „Panie! Świetny film! Z tym alkoholizmem to zupełnie jak w życiu!”.
„Króla Życia” możecie oglądać w Kinie KADR do jutra, a naprawdę warto!
Foto: Albert Zawada
Dystrybutor filmu: Next Film