Na trzy majowe dni Pałac Kultury Zagłębia zamienił się w prawdziwą świątynię literatury. Nie sposób opowiedzieć tego, co wydarzyło się podczas minionego weekendu podczas Festiwalu Literackiego „Oblicza” , marne i z gruntu skazane na porażkę są wszelkie próby zwięzłego podsumowania tego święta. Nasze sprawozdanie, z konieczności niepełne, stanowi tylko nieudolne usiłowanie, marny paliatyw. Cóż, jak mawiają, żałujcie że was tam nie było. Takie usprawiedliwienie wystarczy, prawda?
Wszystko zaczęło się w piątek, 12 maja o godzinie 18.00 spotkaniem z Markiem Bieńczykiem. Dzięki niezwykłemu urokowi i charyzmie autora „Tworek”, godzina ta upłynęła niepostrzeżenie. Bieńczyk mówił o swojej fascynacji twarzami i gestami, obsesji która stanowiła oś tematyczną jego dwóch ostatnich książek- esejów, nagrodzonej Nike „Książki twarzy” i dzieła pt. „Jabłko Olgi, stopy Dawida”. Autor rozważał granice pomiędzy rytualizmem a intymnością, mówił o swojej podwójnej naturze, sybaryty i melancholika, o fascynacji footballem i zagadkową magią „zbójeckich książek” dzieciństwa, „Winetou” i „Ani z Zielonego Wzgórza”. O 19.15 w Piwnicy Teatralnej rozpoczął się koncert Fonetyki. Grupa, wyjątkowo w dwuosobowym składzie, zagrała minimalistyczny, koncert przygotowany specjalnie z myślą o Pałacu. Gama niesamowitych dźwięków, charakterystyczny wokal Przemysława Wałczuka i magiczny klimat tworzony na scenie przez duet wykonawców, stanowiły dobrą oprawę dla tekstów Wojaczka, Bursy i Ciechowskiego będących osią repertuaru grupy. Akustyczna odsłona Fonetyki ofiarowała widzom niezapomniane przeżycie muzyczne, artystyczny popis, którego nie sposób zapomnieć. Panowie pokazali zebranym jakie to znakomite efekty można osiągać jedynie za pomocą gitary i głosu, w jakie krainy zabrać nas może celna aranżacja tekstu poetyckiego.
W sobotę miał miejsce finał Konkursu Literackiego „Plac Wolności Poetów”. Przez godzinę młodzi twórcy recytowali swoje utwory na schodach Pałacu, przyciągając uwagę skonsternowanych przechodniów. Jury pod przewodnictwem prof. dr hab. Józefa Olejniczaka zdecydowało się przyznać pierwszą nagrodę Czesławowi Markiewiczowi, drugą nagrodę Michałowi Łukowiczowi, na trzeciej lokacie uplasował się natomiast Marcin Królikowski.
Następnym punktem programu było spotkanie z Jakobe Mansztajnem. Poeta opowiadał m.in o genezie współprowadzonego przez siebie bloga „Make life harder”, o obsesyjności i powtórzeniu, będących zasadą konstrukcyjną jego dwóch książek poetyckich „Wiedeński high life” i „Studium przypadku”, zgłębiał rolę dzieciństwa i traumy w tworzeniu się poetyckiego imaginarium. Rola dzieciństwa i wszechobecność śmierci to motywy łączące twórczość Mansztajna z wierszami kolejnego bohatera wieczoru, Dariusza Suski. Głównym tematem spotkania była ostatnia książka poetycka Suski „Ściszone nagle życie”. Poeta mówił o głównych motywach swoich wierszy takich jak dziecinne zabawy, wszechobecność umierania, o swoim upodobaniu do tradycyjnego metrum. Nie mniej interesujące było spotkanie obydwu twórców na panelu dyskusyjnym poświęconym „Poezji w przestrzeni współczesnego miasta”. Zebrani mogli się dowiedzieć m.in. o tym czy poezja jest zjawiskiem miejskim, jakie różnice występują pomiędzy jazdą samochodem a chodzeniem, czy przestrzeń determinuje pisanie, a jeśli tak, to w jaki sposób.
Wieczór zamkną koncert Świetlików, poprzedzony przez suport w postaci grupy Siaki. Marcin Świetlicki i ekipa dali prawdziwy popis. Depresyjne, ponure, nieraz w nieoczywisty sposób prześmiewcze teksty Świetlickiego w genialnej oprawie muzycznej przyprawiły o ciarki niejednego ze zgromadzonych na Sali Teatralnej PKZ. Usłyszeliśmy hity grupy takie jak „Gotham” czy „Nieprzysiadalność”. Furorę zrobił cykl „skróconych” wersji znanych utworów. I tak usłyszeliśmy minutową wersję „Henryka Kwiatka” i innych „główniaków”. Nie sposób nie wspomnieć o personie scenicznej Świetlickiego, która dawała o sobie znać poprzez kąśliwe komentarze, dezynwolturę na granicy arogancji, umiejętność nawiązania szorstkiej więzi z publicznością. Zanurzony w oparach papierosowego dymu, w charakterystycznych przyciemnianych okularach i ciemnym płaszczu, autor „Schizmy” odegrał przed zebranymi istny spektakl buntu, chropowatej i nieuładzonej męskości, hołubionego do granic narcyzmu nieprzystosowania. Wielu z nas, zgromadzonych tego sobotniego wieczoru na widowni, długo jeszcze w uszach brzmiał będzie ochrypły baryton Świetlickiego.
Niedzielę otworzyła prelekcja Sebastiana Frąckiewicza o street-arcie. Zanany znawca komiksów, felietonista, współpracownik „Polityki” opowiadał o interesujących muralach i graffiti, mówił o nietrwałości muralu i o wywodzącej się jeszcze z PRL- bogatej tradycji tej dziedziny sztuki.
Później przyszła kolej na Łukasza Orbitowskiego. Rozmowa z autorem innej duszy toczyła się wokół tematów takich jak granice opisywania przemocy w sztuce, rola serialu jako współczesnego medium narracyjnego, trudności pisarskiego rzemiosła. Orbitowski zwierzał się ze swojej młodzieńczej fascynacji Stephenem Kingiem i o późniejszym rozczarowaniu, choć jak mawiał, każdą nową książkę autora „Lśnienia” czyta obowiązkowo. Jeśli chodzi o fascynacje filmowe, to Orbitowski wyznał swą atencję dla „Szklanej pułapki” i rodzaj „guilty pleasure”, jaką zawsze podczas oglądania tego zacnego dzieła, odczuwa.
Następnym gościem festiwalu był Wojciech Kuczok. Rozmowa traktowała głównie o snach, bowiem jej tematem była książka Kuczoka „Proszę mnie nie budzić”- zapis nocnych rojeń podświadomości. Kuczok czytał też fragmenty swojej najnowszej powieści „Czarna”. Prawdziwym przeżyciem było spotkanie z Maciejem Sieńczykiem, którego wystawę „Dotknął mnie promień z kosmosu” można podziwiać w holu PKZ od strony kina do 4 czerwca br.
Podczas rozmowy z Sebastianem Frąckiewiczem Sieńczyk opowiadał o swojej manii zbieractwa dotyczącej różnych przedmiotów z PRL-u jak tablice BHP, torby, pocztówki, ulotki z różnych ośrodków medycznych. Poznaliśmy kulisy powstawania ilustracji do „Wojny polsko-ruskiej” i „Pawia królowej” Doroty Masłowskiej, jak też dowiedzieliśmy o zleceniach, których twórca z różnych przyczyn nie wykonał. Dowiedzieliśmy się o dziwnej miłości artysty do tekstów szaleńców i do doniesień o wizytach UFO i nawiedzeniach przez Matkę Boską. Mieliśmy niewątpliwy przywilej spędzić godzinę w towarzystwie wielkiego artysty i dowiedzieć się co go inspiruje w czasie pracy.
Cykl spotkań zamknął panel dyskusyjny pt. „Literatura a kultura popularna” z udziałem Orbitowskiego, Sieńczyka i Frąckiewicza. Panowie rozmawiali o różnych wcieleniach Marylin Monroe, o komiksach z lat dziewięćdziesiątych i o pasji, jaką wzbudzały, omawiali różne losy filmowych ekranizacji arcydzieł i próbowali odpowiedzieć na pytanie; „Czy Elvis żyje?”. Cały festiwal zamknęło uroczyste odczytanie miejskiego wiersza dadaistycznego i wręczenie nagród w grze miejskiej „Cytaty na wolności”.
Dziękujemy wszystkim, którzy odwiedzili nas podczas tych trzech i zapraszamy na koleją edycję Festiwalu Literackiego „Oblicza”. Zapewniamy niepowtarzalny klimat i błogą aurę nierealności.
Tekst: Grzegorz Marcinkowski