Każdy, kto choć raz odwiedził Pałac Kultury Zagłębia, zachowuje jego cząstkę w swojej pamięci. Wielokrotnie spotykamy się z historiami, które swój początek, środek lub koniec mają właśnie w dąbrowskim pałacu. Jedni poznają w nim swoją miłość, drudzy spotykają swoich idoli, inni zaś przeżywają emocje, które ciężko zapomnieć.
Z okazji 62. urodzin Pałacu Kultury Zagłębia organizujemy konkurs, w którym do wygrania będzie książka „Tak, pałac!” oraz torba pełna pałacowych gadżetów. Wystarczy, że na dole (pod wpisem na blogu) podzielicie się z nami jakiś szczególnym wspomnieniem związanym z PKZ. My wybierzemy najciekawsze z nich, którego autor otrzyma wspomnianą nagrodę. Na wasze wspominki czekamy do 17 stycznia, wyniki natomiast podamy 20 stycznia na blogu oraz pałacowym Facebooku.
Dziękujemy bardzo serdecznie wszystkim za udział w konkursie! Trudno było nam wybrać jedno wspomnienie, ponieważ wszystkie były wyjątkowe. Postanowiliśmy podwoić pulę nagród i wybrać dwóch zwycięzców, a raczej dwie zwyciężczynie:
Pani Ewa i Pani Nina – to ich wspomnienia zostaną wkrótce opublikowane na blogu oraz Facebooku. Gratulujemy!
Bardzo prosimy Panią Ewę, autorkę poniższego wspomnienia, o kontakt, a dokładnie wiadomość na fanpage’u Pałacu Kultury Zagłębia.
Pałac Kultury Zagłębia…zawsze umawiało się „pod pałacem”. Centrum miasta. Tu zaczynało się wszystko. Imprezy, pokazy, występy, koncerty itd. Wszystkie zajęcia artystyczne, do wyboru , do koloru. Kto co chce. Jako dziecko „chodziłam” na zajęcia baletowe, tańce ludowe, zajęcia plastyczne.
W latach nastoletnich oglądanie wielu imprez, tzw. wspólne wyjścia szkolne z klasą na przedstawianą operę, operetkę, teatr… nie bardzo popularne wśród młodzieży, ale na szczęście uczestnictwo pilnowane przez szkolnych pedagogów. Chwała im za to. Może dzięki temu czasami człowiek dalej się „w tym obraca”. Samodzielnie i dobrowolnie to już szaleństwa na koncertach (Maanam, Perfect), dyskoteka Agora, gdzie przed wejściem, dziewczyny malowały w WC oczy kredką świecową, liżąc ją uprzednio aby mocniej malowała. Wspaniała biblioteka w niesamowitym wystroju i wiele godzin spędzonych w czytelni. Pamiętam występ Jerzego Kryszaka, siedziałam w I rzędzie i on tak się na mnie patrzył, tak się patrzył, że….. się zakochałam – już mi przeszło.
Ale jest jedno najważniejsze wspomnienie, którego jako dziecko się wstydziłam.
Mój tata był dyrygentem orkiestry KWK Zawadzki i kazał mi (uczył mnie) grać na werblu. W stroju górniczym. Jaki to był wtedy dla mnie „obciach” przed koleżankami i kolegami z klasy. Występowałam co roku z okazji 1 maja, ale z upływem czasu już nie chciałam. Dzisiaj żałuję, że bez entuzjazmu do tego podeszłam. Może byłabym teraz „gwiazdą werbla”?
Miało być jedno wspomnienie, ale nie umiałam się powstrzymać.
Jeszcze coś bym „wydłubała” z pamięci.
P.S. Zapomniałam o najważniejszym – studniówka. „Zabawa na 102” w Pałacu . Stoły na holu, tańce na środku, czarna koronkowa suknia pożyczona od koleżanki mamy, chłopak ze mną – to mój przyszły (i obecny) mąż. Zabawa do północy. Jak Kopciuszek. A potem to już tylko DOROSŁOŚĆ…
Mam 5 lat, tata zabiera mnie na przedstawienie dla dzieci do Pałacu Kultury. Jestem tak przejęta tym co dzieje się na scenie, że dostaję ogromnych rumieńców na policzkach. Czuję się jakbym była w bajce!
Antrakt. Tata musi iść do toalety, mnie zostawia pod okiem pani szatniarki. Rozglądam się, dostrzegam ogromne lustra, przeglądam się w nich. A potem dostrzegam jakąś koleją interesującą rzecz. Podbiegam do niej. A potem następną. I następną. Czuję sie jak Alicja w krainie czasów! Pałac jest najpiękniejszym miejscem jakie znam! W końcu orientuję się, że nie wiem gdzie jestem. Nie ma luster, nie ma Pani szatniarki. Zaczynam biegać po pałacu i szukać taty. Serce mi wali jak oszalałe. Jest mnóstwo ludzi. Dorosłych i dzieci. Ale nigdzie nie ma taty! Postanawiam wyjść przed pałac. Siadam na schodach i zaczyna płakać. Jakaś pani pyta co mi się stało? Nie jestem w stanie nic powiedzieć, tylko płaczę. I nagle czuję, że ktoś mnie podnosi i mocno przytula! Otwieram oczy i widzę tatę! Zalew mnie fala szczęścia!
Mam 15 lat. Stoję w kuluarach Teatru Quorum. Zaraz zaczynamy przedstawienie. Próby trwały od wielu tygodni. Serce wali mi tak, że mam wrażenie, jakby zamieniło się w jaskółkę, która próbuje się uwolnić. Właśnie spełnia się moje marzenie, wychodzę na scenę!
Po przedstawieniu wychodzimy do publiczności. Tata przytula mnie mocno i mówi jaki jest ze mnie dumny.
Ilekroć przekraczam próg Pałacu czuję się troszkę tą zagubioną pięciolatką i stremowaną piętnastolatką. A potem zalewa mnie radość.
Moje wspomnienia związane z PKZ… Było ich wiele, różne koncerty na których spotykało się gwiazdy takie jak Eleni, Natalia Kukulska, Just 5. Ale takie najlepsze wspomnienie to kiedy na korytarzu spotkałam Bogdana Smolenia. To było przed spektaklem dla dzieci „6 dni z życia kolonisty”. Miałam wtedy może 10 lat, wstydziłam się podejść do Niego ostatecznie zdobyłam upragniony autograf. Teraz przychodzę do Pałacu głównie zobaczyć na scenie moją córkę, która ma swoje 5 minut podczas finału warsztatów teatralnych
PKZ w moim życiu jest od zawsze. Oprócz słynnego pomnika, było to miejsce zbiórki każdego, młodego dąbrowianina. Zresztą do dnia dzisiejszego, gdy z kimś się umawiam- to zawsze jest to „pod pałacem”- bo wtedy wiem, że bez problemu się znajdziemy.
Jednak to miejsce zawsze będzie mi się kojarzyło z koncertem zespołu Maanam. Byłam wtedy nastolatką i był to mój pierwszy koncert w życiu (było to chyba 25-26 lat temu, niestety nie pamiętam dokładnej daty). Na początku wszyscy siedzieli w rzędach, ale gdy tylko rozbrzmiała muzyka- poderwali się z krzeseł, zaczęli śpiewać i tańczyć. Było to dla mnie niesamowite przeżycie- zobaczyć artystę ” na żywo” i jeszcze być sama na koncercie.
Ja wychowałam sie w PKZ z fajnymi ludżmi miło spędzaliśmy czas za kulisami z Panem Nogajem z Panem Krawczykiem i w charakteryzatorni za sceną w Filutku w muzeum i w piwnicy ze strojami i starymi meblami ślizgaliśmy się po korytarzach i jedździlismy na ruchomej scenie i Płomienie i Zagłębianie i koncerty węgierskich zespołów i polskich gwiazd i tam dostałam nagrodę Prezydenta Miasta i tam moja matka była dyrektorem
Moje wspomnienia z PKZ to 50 lecie Spółdzielni Mieszkaniowej „Lokator” i okolicznościowa uroczystość . SM „Lokator” jest młodsza o 1 rok od PKZ. W części artystycznej był występ artystów Teatru Muzycznego z Chorzowa.Odbywała się tu również akademia z okazji „Dnia Hutnika” Hutniczego Przedsiębiorstwa Remontowego w Katowicach, którego to organizatorem i gospodarzem był zakład Nr 4 w Dąbrowie Górniczej.Akademię uświetnił występ artystów Operetki Śląskiej z Gliwic. W Pałacu Kultury Zagłębia bywałem również na wielu innych wydarzeniach artystycznych, czy wydarzeniach związanych z życiem miasta.W tym miejscu pozwolę sobie pozdrowić byłą dyrektor PKZ Panią Wiesławę i obecną Panią Małgorzatę.
Pałac Kultury Zagłębia…zawsze umawiało się „pod pałacem” . Centrum miasta.
Tu zaczynało się wszystko. Imprezy, pokazy, występy, koncerty itd…Wszystkie zajęcia artystyczne, do wyboru , do koloru. Kto co chce.
Jako dziecko „chodziłam” na zajęcia baletowe, tańce ludowe, zajęcia plastyczne.
W latach nastoletnich oglądanie wielu imprez, tzw. wspólne wyjścia szkolne z klasą na przedstawianą operę, operetkę, teatr…nie bardzo popularne wśród młodzieży, ale na szczęście uczestnictwo pilnowane przez szkolnych pedagogów. Chwała im za to. Może dzięki temu czasami człowiek dalej się „w tym obraca” 🙂
Samodzielnie i dobrowolnie to już szaleństwa na koncertach (Maanam, Perfect), dyskoteka Agora, gdzie przed wejściem, dziewczyny malowały w WC oczy kredką świecową, liżąc ją uprzednio aby mocniej malowała 😀
Wspaniała biblioteka w niesamowitym wystroju i wiele godzin spędzonych w czytelni.
Pamiętam występ Jerzego Kryszaka, siedziałam w I rzędzie i on tak się na mnie patrzył, tak się patrzył, że….. się zakochałam ;D . Już mi przeszło 😉
Ale jest jedno najważniejsze wspomnienie, którego jako dziecko się wstydziłam 🙁
Mój tata był dyrygentem orkiestry KWK Zawadzki i kazał mi (uczył mnie) grać na werblu. W stroju górniczym, czapce górniczej. Jaki to był wtedy dla mnie „obciach” przed koleżankami i kolegami z klasy. Występowałam co roku w dniu 1 maja, ale
z upływem czasu już nie chciałam. Dzisiaj żałuję, że bez entuzjazmu do tego podeszłam. Może byłabym teraz „Gwiazdą Werbla” ?
Miało być jedno wspomnienie, ale nie umiałam się powstrzymać.
Jeszcze coś bym „wydłubała” z pamięci 🙂
P.S. Najważniejsze zapomniałam. STUDNIÓWKA. Zabawa na 102 w Pałacu . Stoły na holu, tańce na środku, suknia czarna koronkowa pożyczona od koleżanki mamy, chłopak ze mną- to mój przyszły (i obecny)mąż. Zabawa do północy. Jak Kopciuszek. A potem to już tylko DOROSŁOŚĆ…. 🙂
Kiedyś jako harcerska pomagałam podczas festiwalu domów pomocy społecznej i miałam ta możliwość by stanąć na scenie, chyba w podziękowania dawalismy kwiatki bo każdy stał z różą, to był mój pierwszy raz na prawdziwej scenie wiem że tak się denerwowałam strasznie ale potem mogłam się przyjrzeć pracy zza kulisowej i od tej pory jak przychodzę do pałacu na występy przypominam sobie ile ludzi musi ciężko pracować na udane show, a tak naprawdę o nich zwykły widz zapomina, no i uwielbiam czasami wejść na herbatę do kawiarni i poczuc ten nie samowity klimat płacowych wnętrz