Nie, nie chodzi o jedną z płyt AC piorun DC, lecz o elektryzujący (nie tylko z nazwy) krążek pt: ϞPrądϞ – Natalii Przybysz. Muszę przyznać, że jako wielbiciel ostrego grania byłem nastawiony sceptycznie przed wysłuchaniem 10 piosenek wspomnianej artystki z 2014 roku. Jednak to co się stało po włączeniu płyty…przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ogólnie bardzo rzadko zdarza mi się, by słuchając współczesnych owoców polskiego rynku muzycznego coś mną wstrząsnęło. ϞPrądϞ nie tylko wywołał u mnie pionową stymulację włosów na całym ciele, lecz także sprawił, że śpiewałem tekst jednej z piosenek: „Śniło mi się, że mam wielki biust, poruszam nim i wszyscy się gapią” – co udowadnia, że płyta jest z jednej strony bardzo kobieca, z drugiej natomiast jest to muzyka z wielkimi cojones. Na pewno jest to dowód na to, że Natalia Przybysz z płyty na płytę jest coraz bliżej szczytu – i nie mowa tu o szczycie pokroju Czantorii, lecz co najmniej K2.
Krążek zaczyna się tytułową piosenką ϞPrądϞ. Z początku myślę sobie „nic nadzwyczajnego”, jednak po chwili Natalia zaczyna śpiewać swoim „lawendowym głosem”, który w połączeniu klimatycznym brzmieniem strun gitary klasycznej i elektrycznej działa lepiej niż złoty strzał z melisy. Piosenka, której tematem przewodnim są skutki zadurzenia/miłości nie zapowiada jednak jeszcze tego, co usłyszymy potem.
Drugi na liście jest utwór „Sto lat”, wprowadzający jeszcze bardziej w melancholijny nastrój, po którym osobiście miałem ochotę wejść pod koc, zaciągnąć rolety i iść spać. Na szczęście, po niecałych 4 minutach rozpoczyna się piosenka stanowiąca „Miód” na moje uszy. Bluesowy klimat utworu uzyskany głównie dzięki bębnom, gitarze i lekko chrapliwemu głosowi wokalistki, idealnie nadaje się do charakteru filmu „Django” i jako pierwszy wywołuje u mnie ciary. Od tej pory jest już tylko lepiej.
„Nie jestem mości panienką, co lubi czyścić okienko, co ścieli mości łóżeczko…” i już wiem, że ten utwór („Nie będę twoją laleczką”) zdarzyło mi się słyszeć w radio – za każdym razem wpadał mi w ucho, pomimo że jest trochę feministyczny 😉
W kolejnym numerze (uwierzcie lub nie) ale w pierwszych sekundach „XJS” słyszałem gitary zespołu Deep Purple. Później wchodzi ostry, wręcz surowy wokal Natalii – i tu miałem dylemat. Nie wiedziałem, czy brak szczególnych ozdobników i dość płytki wyraz głosu artystki to celowy zabieg mający nadać garażowego feelingu, czy przy nagrywaniu Natalia miała już lekko zdarte gardziołko. XJS to świetny numer, któremu blisko do twórczości zespołu Hey – piosenka protest z olbrzymim powerem.
Przesłuchując dalej krążek zwróciłem szczególną uwagę na dwa utwory. Mowa o „Nazywam się Niebo” oraz „Królowa Śniegu”. Czy może być coś bardziej niezwykłego niż połączenie soulu z muzyką country? Wydaje mi się, że nie. Słysząc banjo w tle nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu na twarzy (uśmiechu à la ten po napiciu się wyśmienitej kawy).
Oprócz pozycji „Przeze mnie” i „Do kogo idziesz” mamy okazję również posłuchać nowego wykonania piosenki Czesława Niemena „Kwiaty Ojczyste”. Jak każdy wie, trzeba być baaardzo zdolnym i odważnym, by mierzyć się z twórczością Niemena. Natalia nie dość, że podołała… to zrobiła to w taki sposób, że na pewno skradłaby łzę wzruszenia Czesławowi. Mało tego. Nawet osoba, która nie znała danej piosenki od razu wie, że miała ona coś wspólnego z Czesławem Niemenem.
Całość płyty ϞPrądϞ to znakomite połączenie muzyki soul, country i blues. Moja nota dla tej pozycji to 9 (w skali do 10) – uprzedzając ewentualne spekulacje, moja ocena nie jest związana z koncertem Natalii Przybysz w Pałacu Kultury Zagłębia 23 października, bo i tak bilety wysprzedane. To po prostu jest baaaardzo dobra płyta, która mnie mega pozytywnie zaskoczyła i polecam ją wszystkim, którym przez rok nie wpadła jeszcze w ręce (a raczej do odtwarzacza).
Lafik