System homeostatyczny – zdolność organizmu do utrzymywania i przywracania stanu równowagi, mimo zmiennych warunków zewnętrznych. Z tego słynął Zdzisław lub jak zwracała się do niego żona Zosia – Zdzisek Beksiński. Ja po obejrzeniu „Ostatniej Rodziny” J. P. Matuszyńskiego nie wiem, czy kiedykolwiek dam radę wrócić do stanu równowagi.
Zazwyczaj mówi się, że film zmusza do myślenia. „Ostatnia Rodzina” zmusza do włączenia rezerwy mentalnej. Widzimy obraz, dla wielu z nas niepojęty, a raczej trudny do wyobrażenia. Obraz rodziny, ze wszech miar niezrównoważonej w swoim zrównoważeniu, gdzie śmierć nie wywołuje emocji, podobnie jak psychiczne problemy osoby bliskiej. Poznajemy historię człowieka, geniusza w swojej dziedzinie, dla którego samobójstwo syna, śmierć matki czy żony wydają się być równe wylania kubka herbaty – trzeba do tego podejść spokojnie… przecież nic wielkiego się nie stało.
Jak można było nakręcić film o Zdzisławie Beksińskim – osobie homeostatycznej? Oczywiście statycznie. Wiele ujęć kręconych jest z jednego punktu, który powtarza się w wielu scenach. Cała historia toczy się praktycznie na jednym warszawskim osiedlu i na cmentarzu. Widzimy pracownię Zdzisława w roku 1977 z tej samej perspektywy, jak w roku 1996. Ujęcie się nie zmienia, podobnie jak jego mieszkanie. Ruch kamery widzimy głównie, gdy sam Beksiński, za nią chwyta i namiętnie kręci wszystko wokół siebie (zwłaszcza swoje odbicie). Wszystko utrzymane w półmroku i brudzie dawnego ustroju, co stwarza niesamowitą atmosferę – choć zaniepokoiły mnie słowa mojej dziewczyny, kiedy to wyszliśmy z pałacowego Kina KADR: „Mój potrzeby estetyczne zostały zaspokojone” – chyba muszę się zacząć o nią martwić 😉 Scenografia filmu u wielu wywoła efekt Déjà vu – zwłaszcza u tych, którzy pamiętają lata ’80 i ’90. By zgłębić dalszy geniusz reżysera musimy pomyśleć nad bohaterami jego dzieła. Zdzisek (Andrzej Seweryn) – wybitny malarz, zupełnie nieporadny życiowo, nieco niedojrzały umysłowo, niedopieszczony na swój temat, brzydzący się przemocą, marzący (co okazuje się na koniec) o popełnieniu gwałtu. Mamy wrażenie, że rzeczywistość była dla niego fikcją, a fikcja na jego obrazach jego prawdziwym światem. Zosia Beksińska (Aleksandra Konieczna) – kura domowa, uosobienie spokoju, choć chyba tylko dzięki lekom. Tomasz Beksiński (Dawid Ogrodnik) – niezrównoważony psychicznie (choć nikt, by nie był zdrowy na umyśle wychodząc z takiego domu), swoje problemy topi w filmie i muzyce. No i jeszcze babcie. Stanisława Beksińska (Zofia Perczyńska) i Stanisława Stankiewicz (Danuta Nagórna), które egzystują dość długo, choć zawsze obstawiały, że pierwszy do grobu trafi „Tomaszek”. Wchodzimy do ich świata, bierzemy na siebie ich podejście do życia i rodzinne perypetie – czego niektóre umysły nie zdzierżą tak łatwo.
Co do talentów aktorskich… nie ma słabych punktów. Andrzej Seweryn to klasa sama w sobie, a jego wbicie się w rolę Beksińskiego zasługuje na głęboki pokłon w kierunku tego aktora. Sposób wysławiania się, zastygła mimika twarzy – chapeau bas. Jednak wybitną grą aktorską wykazał się nikt inny, jak Dawid Ogrodnik – niejeden „mistrz” mógłby się od niego uczyć warsztatu. Jak dla mnie jest on jednym z najlepszych, współczesnych, polskich artystów – tak artystą, bo sztuką jest tak grać.
„Ostatnia Rodzina” jest nakręcona nieco w sposób surowy, lecz przemyślany. Muzyki praktycznie w nim nie ma, nie ma budowania napięcia muzyką. Utwory słyszymy wtedy, gdy Zdzisław włącza klasykę podczas malowania lub gdy Tomasz prowadzi audycję radiową, puszczając muzykę z płyt, które z zagranicy załatwił mu ojciec. Podkład muzyczny stanowią dźwięki. Odgłosy trzeszczącej windy, przeżuwania, wbijania sztyletu w klatkę piersiową czy padającego deszczu – czyli muzyka, z którą spotykamy się na co dzień. Film jest odważny, dramatyczny i poważny, dlatego tym bardziej nie rozumiałem śmiechu na sali, w niektórych niby śmiesznych, a tak naprawdę tragicznych scenach. Nie wspominając o spożywaniu napojów i jedzenia w kinie studyjnym – bo przecież ja po cichu otworzę tę paczkę z cukierkami… Ale mniejsza z tym. „Ostatnia Rodzina” jest arcydziełem. Osobiście cieszę się, że w końcu w Polsce powstają takie produkcje, klasy światowej. Przyznaję temu filmowi najwyższą ocenę 10/10 – jest to pozycja obowiązkowa, o ile ktoś potrafi się skupić na ambitnym kinie. Brawa dla J. P. Matuszyńskiego, brawa dla aktorów i dla wszystkich, którzy przyłożyli ręce do powstania tego tytułu.
Aaaaa… jakby co, to „Ostatnią Rodzinę” można zobaczyć w Kinie KADR do 12 października – zawsze o godzinie 19.30.
Autor: Olaf Otwinowski
Foto: Internet 🙂