Największe śledztwo w powojennej Polsce. 14 zabitych kobiet. Jeden morderca – wampir z Zagłębia. Człowiek, którego przez dłuższy czas nie potrafiły złapać władze PRL. Schwytany, aresztowany i skazany na śmierć. Czy oby na pewno? To pytanie jest fundamentem filmu Macieja Pieprzycy pt.: „Jestem Mordercą”, w którym w rolę domniemanego wampira wcielił się Arkadiusz Jakubik.
Film w sposób dosadny pokazuje realia tamtego ustroju. Zadymione pomieszczenia, problemy zapijane wódką i głód lepszego życia. Głód, który mógł być jedną z przyczyn skazania na śmierć niewłaściwej osoby. Maciej Pieprzyca nakręcił dzieło oparte na prawdziwych wydarzeniach. W latach 90. stworzył film dokumentalny pod takim samym tytułem, ukazujący kulisy sprawy wampira. Dopiero kilkanaście lat później postanowił wyreżyserować film fabularny, zaznaczając na każdym kroku, iż zalicza się do osób, nie uznających winy Zdzisława Marchwickiego (w filmie nazwanego Wiesławem Kalickim). Co oczywiście widać również w fabule.
Dokumentalne zacięcie reżysera widać także w realizacji zdjęć. Zdarza się, że kamera drga, jakby ktoś po jej drugiej stronie rejestrował wydarzenia na bieżąco. Często wraz z ruchem postaci używany jest zoom, co daje dość ciekawy efekt. Szczegółowo pokazywana jest twarz bohaterów, ukazując wszelkie zmarszczki i bruzdy, co podkreśla charakter każdego z nich. Tutaj ukłon również w stronę charakteryzatorów. Twarz Wiesława Kalickiego tuż przed egzekucją robi wrażenie i chwyta za serce, podobnie jak sama scena. Co do muzyki… jest ona godna thrillera, którym w rzeczy samej jest film Macieja Pieprzycy. Szczególnie podobała mi się improwizacja jazzowa w scenach akcji oraz długie dźwięki na saksofonie i wiolonczeli w chwilach grozy, nadające mrocznego klimatu. Muzyka, charakteryzacja i kostiumy z tamtego okresu to jedne z walorów filmu. Dzięki nim miałem wrażenie, że ścigający wampira Janusz Jasiński, w którego rolę wcielił się znakomity Mirosław Haniszewski, wskoczy do pomarańczowego Dodge’a Chargera i niczym jeden z „Diuków Hazardu” ruszy z piskiem opon.
Sama postać kapitana Janusza jest tragiczna. W obliczu presji złapania wampira, jaka na nim ciąży (zwłaszcza po zamordowaniu bratanicy pierwszego sekretarza Edwarda Gierka), późniejszych poszlak i dobrami materialnymi za jego złapanie, w końcu staje przed dylematem moralnym. Jego decyzja odbija się na jego zdrowiu, kondycji psychicznej i życiu prywatnym, a z jej konsekwencjami musi żyć do końca swoich dni. Mamy tu odwrotność typowego polskiego bohatera pokroju Kmicica, gdyż dobry bohater ulega w pewnym stopniu demoralizacji. Gra aktorska Mirosława Haniszewskiego zasługuje na oklaski i z całą pewnością da mu możliwość, by zamiast ról podrzędnych SB-ków, oficerów i tajniaków, zacząć wcielać się w role główne w polskich filmach. Co do Arkadiusza Jakubika komentarz jest zbędny… rola seryjnego mordercy, a raczej osoby wrobionej w morderstwo, skazaną na śmierć z automatu przez żądne krwi społeczeństwo, zdradzonej przez rodzinę za 1 milion złotych, wywołuje łzy i dysonans uczuć – czyli normalka jeśli chodzi o Arka. Na wyróżnienie zasługuje oczywiście Agata Kulesza (w roli żony wampira – Lidii Kalickiej). Aktorka ze Szczecina w filmie staje się dwulicową, śląską prostaczką o lekkich obyczajach, która za pieniądze oddałaby własne dzieci. Zmęczenie na jej twarzy, gwara śląska w jej ustach wywindowały rolę Kalickiej na szczyt, ukazując po raz kolejny wielki kunszt aktorski Agaty Kuleszy. Warto zwrócić uwagę na młodego aktora Tomasza Włosoka (Milicjant Romek) – będą z niego ludzie.
Osoby zaciekawione historią wampira z Zagłębia, na pewno wyjdą z tego filmu nieco zdezorientowane lub niepewne swoich dotychczasowych przekonań na ten temat – zwłaszcza, że odkąd jest głośno o „Jestem Mordercą”, nagle wszyscy znali Marchwickiego bądź osoby z jego otoczenia. Jaki wyciągnąłem wniosek po obejrzeniu tego filmu? Że prawdziwym wampirem były służby i władze PRL, które nie wyobrażały sobie sytuacji przyznania się do błędu… bo jak to tak? Władze socjalistyczne się nie mylą… Wybaczcie, że nie zdradzę wam więcej z fabuły, ale nie chcę popsuć Wam seansu 🙂 Podsumowując, bez żadnych skrupułów daję temu tytułowi 8,5/10 punktów. Film Macieja Pieprzycy możecie obejrzeć w Kinie KADR od 11 do 16 listopada o godzinie 17.00.