RELACJA – LILLY HATES ROSES

Cytując doktora Frankensteina: It’s alive! Projekt PIWNICA ożył dzięki wczorajszemu koncertowi zespołu Lilly Hates Roses! I z całą pewnością był to jeden z najlepszych koncertów jaki kiedykolwiek miał miejsce w Piwnicy Teatralnej Pałacu Kultury Zagłębia… a to dopiero początek. Granie pełne pozytywnej energii i jeszcze bardziej pozytywnych emocji w wykonaniu Kasi GolomskiejKamila Durskiego (z zespołem), stało się panaceum na nadchodzące wiosenne przesilenie dla 90 osób, które szczelnie wypełniły widownię małej sceny.

Lilly Hates Roses fot. Bartosz Kowal (18)

Fot.: Bartosz Kowal

Przygaszone światła, dym unoszący się przy rozstawionych na scenie instrumentach oraz charakterystyczne dające znak, że jesteśmy we właściwym miejscu – logo Piwnicy. Wtedy na scenę wchodzą oni – Lilly Hates Roses. Tak rozpoczyna się pierwszy koncert z nowego comiesięcznego cyklu spotkań z muzyką świeżą i ambitną prezentowaną przez młode zespoły, które swoje miejsce będą miały w przyziemiach PKZ.

Lilly Hates Roses fot. Bartosz Kowal (3)

Fot.: Bartosz Kowal

Dąbrowski występ LHR rozpoczął się bez zbędnych słów. Publiczność od razu przyjęła ich z entuzjazmem, jednak początkowo niepewni, onieśmieleni, dopiero po kilku utworach dali się przekonać zespołowi do zajęcia miejsc tuż przy scenie. Zespół prezentował przekrój swojego dotychczasowego dorobku (płyt: Something to happen; Mokotów) oraz wykonał premierowo dla zebranej widowni utwór, który znajdzie się na nadchodzącym krążku.

Lilly Hates Roses fot. Bartosz Kowal (10)

Fot.: Bartosz Kowal

Piosenki zgrabnie oscylowały na granicy indie, synthpopu a nawet post-punku, przywodząc na myśl mieszankę twórczości takich zespołów jak Bombay Bicycle Club czy The Drums. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Artyści na scenie bawili się równie dobrze jak publiczność przed nią, także nie mogło zabraknąć gromkich oklasków uznania. Na specjalną wzmiankę zasługuje praca świateł, która dodawała charakteru oraz świetnie komponowała się z prezentowaną przez zespół muzyką, tworząc niepowtarzalną atmosferę.

Lilly Hates Roses fot. Bartosz Kowal (2)

Fot.: Bartosz Kowal

Zespół podjął się również zagrania coverów grupy The Smiths, jednak nic nie równało się z ich autorskimi piosenkami. Przez ponad godzinę wszyscy bawili się znakomicie, stąd wyraźny niedosyt i zdziwienie u publiczności, że czas tak szybko minął. Zespół zasługuje na wyrazy uznania i już dziś warto obserwować ich dalszą drogę. Życzymy im dalszych sukcesów, a niebawem w Piwnicy zawita kolejny interesujący zespół – Coals. Serdecznie zapraszamy na drugi koncert cyklu oraz na wywiad z Lilly Hates Roses, który na dniach opublikujemy „Za Kulisami”.

Tekst: Piotr Stępniak

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *