WIELKANOCNE TRADYCJE ZAGŁĘBIA

Święta Wielkanocne to wyjątkowy czas. Przygotowujemy się do nich ze starannością. Do Niedzieli Palmowej, święcenia potraw czy śniadania wielkanocnego. Czy wiemy jak Wielkanoc świętowali nasi zagłębiowscy przodkowie i jakie kultywowali zwyczaje?


Tydzień przed świętami obchodzimy Niedzielę Palmową, która w Zagłębiu Dąbrowskim często nazywana jest „wierzbną”. Wiele osób jednak nie pamięta czasów, gdy każda z poprzedzających Wielkanoc niedziel miała swoją nazwę. Mieszkańcy licznie odwiedzali kościoły w Niedzielę Starozapustną, Mięsopustną, Zapustną, Niedzielę Wstępną, która była pierwszą niedzielą postną, ale także w pozostałe niedziele postne: Suchą, Głuchą, Śródpostną, Niedzielę Męki Pańskiej i wszystkim znaną Niedzielę Palmową.
Po Niedzieli Palmowej przychodził czas na intensywne przygotowania do samej Wielkanocy. Początek tygodnia głównie poświęcano na sprzątanie domu, obejścia i zabudowań gospodarczych, natomiast od Wielkiego Czwartku przystępowano do przyprawiania, pieczenia i gotowania potraw na świąteczny stół. Gospodynie wypiekały m.in. chleb, baby, mazurki i kołacze, a także masło. Nie brakowało również tradycyjnego zdobienia jajek.
Po czwartkowej porannej mszy miało miejsce „zawiązanie dzwonów” i od tego momentu kościelnych dzwonów nie było słychać aż do rezurekcji. Dźwięk dzwonów dawniej zastępowano kołatkami bądź klekotkami, z którymi ministranci kilkakrotnie w ciągu dnia obchodzili kościół.

Zwyczajem wielkopiątkowym praktykowanym w niektórych rejonach Zagłębia Dąbrowskiego było obmycie się w „płynącej wodzie”, czyli w źródle, strumieniu lub rzece. Czynność tą należało wykonać przed wschodem słońca. Wierzono, że woda płynąca przed świtem w rzece ma działanie uzdrawiające, zapobiega chorobom skóry – wyjaśnia Dobrawa Skonieczna-Gawlik.

Według innej interpretacji woda wielkopiątkowa miała obmyć człowieka z grzechów i czyniono to na pamiątkę pobytu Chrystusa na Górze Oliwnej. Jeśli ktoś, z jakiegoś powodu, nie mógł osobiście udać się nad wodę, przynoszono mu ją w wiadrze bądź butelce. Niegdyś utrzymywano, iż w Wielki Piątek nie można było wykonywać żadnych ciężkich prac – istniał zakaz rąbania drewna i szycia – czynności te, bowiem przysporzyłyby cierpienia Chrystusowi. Dzień ten poświęcano na przygotowanie świątecznych dań i tworzenie pisanek. Jaja najczęściej farbowano w łupinach cebuli, oklejano je rdzeniem z sitowia, kolorową włóczką, a nawet skrawkami tkanin.

Kiedyś skorupom z poświęconych jaj przypisywano magiczną moc. Skorupy te rozrzucano w ogródku lub zakopywano w polu. Miały one zapewnić lepszy plon. Wierzono również, że skorupka wrzucona do pożaru ugasi ogień. Co więcej, zakopywano skorupki jajek w rogach pola, po to, żeby strzegły przed plagami, robactwem, zarazami. – Samo jajko jest uznawane za symbol życia. Jest symbolem rodzącego się życie w zamkniętej skorupce, jest kształtem doskonałym i w związku z tym np. przy pierwszym wypędzeniu bydła na łąkę, toczono jajko po krowie, po to, żeby wróciła jesienią tak okrąglutka jak jajko – opowiada nieznaną ciekawostkę Dobrawa Skonieczna-Gawlik.

W Wielką Sobotę święcono pokarmy, ale to nie jedyna czynność tego dnia. W kościele odbywało się święcenie wody i ognia. Zwyczaj ten był kultywowany jeszcze kilka lat po II Wojnie Światowej. Do ognia wkładano drewienka ułożone w krzyż, które potem wsadzano w ziemię na polu uprawnym w drugi dzień świąt. Czynność ta miała uchronić przed żywiołami i zapewnić urodzaj.
Tradycyjnie śniadanie wielkanocne spożywane w gronie rodzinnym rozpoczyna podzieleniem się poświęconym jajkiem i innymi pokarmami ze święconki. Następnie spożywa się inne specjalnie przygotowane potrawy. Na stołach, oprócz święconki, znajdują się różnego rodzaju wędliny, mięsa, jajka i ćwikła. W wielu domach na obiad podaje się żurek z jajkiem i kiełbasą. Zjeść można także różne ciasta, słodycze i owoce.
Swoją specyfikę i tradycyjny charakter miał także jadłospis wielkanocny. W XIX wieku spożywano duże ilości mięsiwa w postaci kiełbas, szynek czy wędzonych i  pieczonych mięs, a także jajka ugotowane na twardo w łupinach cebuli, biały ser, kołacze i baby, chrzan, pieprz i sól. W Sławkowie do święconki wkładało się także tzw. murzyna, czyli mięso bądź kiełbasę zapiekane w białym cieście.
W Niedzielę Wielkanocną był zakaz wykonywania jakichkolwiek prac. Nie można było nawet ścielić łóżek, zamiatać podłogi, myć naczyń, rozpalać ognia pod kuchnią i gotować obiadu. Twierdzono nawet, że nie stosując się do tej zasady, można dostać wrzodów. W niedzielę wielu mieszkańców naszego regionu udaje się też na mszę rezurekcyjną, która rozpoczyna się o szóstej rano lub na inną mszę o dowolnej porze. Obecnie w wielu parafiach nabożeństwo rezurekcyjne odbywa się już w sobotni wieczór. Msza rezurekcyjna ma bardzo podniosły charakter. Ksiądz na początku nabożeństwa wypowiada słowa „Chrystus zmartwychwstał!”.

Współcześnie w pierwszy dzień świąt wielu Zagłębiaków obdarowuje się prezentami (tzw. zajączki). Zwyczaj ten niezwykle popularny jest zwłaszcza wśród najmłodszych. Kiedyś do zwyczajów wielkanocnych należało chodzenie po prośbie biednych dzieci zwanych żaczkami. Jak pisze M. Kantor-Mirski, wędrówki te nazywane były „włóczebnem”. Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie miały one miejsce. Drugi dzień Świąt Wielkanocnych dawniej nazywany był w Zagłębiu Dąbrowskim mokrym poniedziałkiem, śmigusem lub rzadziej dyngusem, a dziś dzień ten określany jest jako lany poniedziałek lub śmigus-dyngus. Nierzadko zdarzało się, że dziewczyna wrzucana była do pobliskiej wody – rzeczki lub stawu. Jednak żadna z „pokrzywdzonych” nie obrażała się, gdyż zmoczone ubranie świadczyło o powodzeniu dziewczyny, było wyrazem przyjaźni chłopców i powodem zazdrości innych panien. Dziś tradycja lanego poniedziałku nie jest już tak bardzo kultywowana. Sprawia ona wiele radości głównie dzieciom, chociaż bywa że i młodzieży.

Autor: Małgorzata Kurtyka
Źródła: Tygodnik Nasze Zagłębie, WikiZagłębie, Dobrawa Skonieczna-Gawlik – „Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *