Z PAMIĘTNIKA MIEJSKIEGO KULTURALNIKA

Upał, słońce… nic się człowiekowi nie chce. Jeszcze do pracy musi iść – kto w ogóle wymyślił pracę w wakacje? Od razu widać, że młodzi mają wolne. Bujają się tymi furami po nocy i szpanują muzyką o 23:00, bo przecież nikt nie ma takiej „Bawarki” jak on i takiego głośnika w bagażniku. Dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, by stworzyć jakieś przymusowe kolonie dla dzieci i młodzieży z dala od cywilizacji, przynajmniej dorośli mogliby w pełni odpocząć w okresie letnim.

Człowiek przyszedłby po pracy, w spokoju zanurzył się w swoich myślach, a w weekend szalałby jak za dawnych czasów, albo spędzał kulturalnie czas – bo przecież można, da się, jest ku temu okazja. Choć z Dąbrowy Górniczej nie jestem, to głównie wolny czas spędzam właśnie tutaj. A to na rower na Pogorię III i IV, poczytać książkę w Parku Zielona, a to jakaś knajpka (jedne się zamykają, drugie otwierają), jest co robić. W poprzedni piątek na przykład, zbliżał się wieczór, więc ubrałem się elegancko, ale nienachalnie – tak by wyglądać dobrze, lecz nie łamać kobiecych serc. Stwierdziłem, że wybiorę się na jakiś koncert w plenerze. Dojechałem do centrum miasta, wsiadłem w autobus 716 i już czuję ten powiew bryzy znad Pogorii. Wysiadłem przy plaży i moim oczom ukazały się piasek, woda, molo, zachodzące słońce i scena Muzyki nad wodą, a przy niej flagi Pałacu Kultury Zagłębia. Szału nie ma – pomyślałem o scenie, lecz z drugiej strony po co komu większa?

Jedyny minus był taki, że raczej powinna być ona ustawiona tuż przy plaży – człowiek chociaż rozłożyłby się na ciepłym piasku. No ale są leżaki! Niektóre już porezerwowane przez Panie z „trwałymi” na głowie, część zajętych przez torebki, które czekają na swoje właścicielki, czasami właścicieli. To chyba już typowe dla naszego społeczeństwa – te parawany, zajmowanie miejsc i na głos wyrażanie swojego niezadowolenia, gdy braknie dla kogoś leżaka. Bo przecież 100 leżaków to mało – wincyj! A z 1000 by się zdało. Rozłożyłem się wygodnie i czekam. Czekam i obserwuję. Najpierw w oczy rzucili mi się pracownicy PKZ, przygotowujący wydarzenie – Ci to muszą mieć przekichane… w tygodniu praca, w weekend praca, a ludzie i tak powiedzą, że przecież taka praca to sama przyjemność. Zazwyczaj jak przy czymś pracujesz, to po dłuższym czasie masz tego dość. Wykopujesz kartofle – nie możesz na nie patrzeć. Zajmujesz się dziećmi – to niezbyt chcesz mieć własne. Podejrzewam, że z ludzi pracujących w kulturze musi wychodzić trochę chamstwa po godzinach pracy i marzą o jakiejś prymitywnej formie rozrywki, bo ile można ciągnąć na operetkach, spektaklach i koncertach.  

Wróćmy do koncertu. Słońce w połowie już za horyzontem, pora rozpocząć granie na miejskiej plaży. Leżaki już wszystkie zajęte, część ludzi stoi, część tylko przechodzi deptakiem, na chwilę odrywając uwagę od wieczornego spaceru. Na scenę wyszedł młody zespół. Perkusista, klawiszowiec, puzonista, trębacz, klarnecista i urodziwa wokalistka – Lazy Swingers Band – ciekawa nazwa zespołu, dobrze że zaczęli grać swing z lat 30., bo inaczej pomyślałbym, że występ otrze się o jakieś nieprzyzwoitości i bezeceństwa. Nagle poczułem drganie. Moje ciało zaczęło się ruszać. Spojrzałem w dół, a moje nogi same chodziły – po prostu nie dało się być obojętnym wobec tej muzyki!

Ludzie zerwali się do tańca! I w pewnym momencie przeszły wszystkim dąsy i wszelkiego rodzaju niezadowolenia. Nastała przyjazna, wręcz rodzinna atmosfera. Wszyscy razem się bawili. Każdy dzielił się uśmiechem z drugim człowiekiem. Kultura jednak może zdziałać cuda… Im ciemniej się robiło, tym lepszy stawał się klimat. Poczułem, że w końcu odpoczywam! Za tydzień znowu się wybiorę na koncert, a nawet na 3 koncerty i jeden film. W piątek (5 lipca o 21:00) na Muzykę nad wodą, 6 lipca o 18:00 na koncert Crystal Quartet w Kręgu Tanecznym Parku Zielona, a gdy będę z niego wracał to wstąpię na Letnie Kino Plenerowe do Fabryki Pełnej Życia o 21:30, będą grać „Do zobaczenia w zaświatach” Alberta Dupontela. Natomiast w niedzielę znów do parku, bo przy fontannie zagra Sojka Band. Dlatego podejrzewam, że to nie ostatnie moje wspomnienie Z pamiętnika miejskiego kulturalnika. Do zobaczenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *