HAPPY OLO – HAPPY WSZYSCY – RECENZJA

Pokonać tysiące mil morskich w samotnej podróży kajakiem przez ocean i nazywać siebie „turystą” – taką skromność w sobie może mieć tylko przesympatyczny brodaty dziadziuś z Polic – Podróżnik Roku 2015 National GeographicAleksander Doba, główny bohater filmu Happy Olo, który możemy podziwiać w pałacowym Kinie KADR do najbliższej środy.

Aleksander Doba swoją determinacją i odwagą wpisał się do kanonu największych polskich podróżników. Pomimo, iż trzykrotnie przepłynął Atlantyk nadal pozostał wyluzowanym starszym panem, który zaraża optymizmem i wzbudza podziw swoją pasją i wytrwałością. O tym właśnie jest film Happy Olo – pogodna ballada o Olku Dobie – typowe, a raczej najbardziej nietypowe kino drogi, jakie widziałem. Film dokumentalny, który sprawi, że podniesiemy banderę na maszcie zwanym życiem i to w pochmurny, jesienny wieczór.

Pamiętacie kiedy ostatni raz śmialiście się w kinie? Jeśli nie, to dzieło Krzysztofa Pawła BogoczaMarcina Macuka z pewnością sprawi, że z waszych trzewi wydobędzie się szczery, niczym nieskrępowany śmiech. Ten film jest jak dodatkowa zabawka w pudełku z płatkami śniadaniowymi, jak poranny całus od ukochanej, jak upragniona cisza na morzu po gwałtownym sztormie – po prostu sprawia nam radość. I to głównie za sprawą naszego bohatera. Poznajemy go jako człowieka, męża i podróżnika, ale przede wszystkim najbardziej pozytywnego osobnika w tym kraju. Pierwszymi scenami, jakie widzimy to pickup ciągnący przyczepę z kajakiem o imieniu Olo. W kabinie auta siedzi Olek Doba oraz kierowca. Między nimi wywiązuje się rozmowa na temat wypraw, która przeplatana jest wypowiedziami żony oraz znajomych, a także animowanymi wstawkami obrazującymi wspomnienia. Narratorami z kolei są dzieci ze szkoły, której Aleksander jest patronem. Wszystko to okraszone jest prześmiesznymi anegdotami – również tą o ratowaniu Ola przez grecki tankowiec – oraz (idealną do tego filmu) muzyką zespołu POGODNO.

Sposób w jaki nakręcono film dopełnia klimatu. Ujęcia uchwycone własnoręcznie przez Olka na środku oceanu chwilami wywołują strach, gdy wpływamy w burzę, a o rufę kajaka obijają się kilkumetrowe fale. Wywołuje także nostalgię, gdy widzimy zachód słońca nad pustym przestworem oceanu. Widoki zapierają dech w piersiach, a muzyka rozbuja w kinowym siedzeniu – czego więcej chcieć?

Happy Olo to opowieść o człowieku, który nie tyle siłą własnych mięśni, a siłą ducha pokonał kajakiem kilkadziesiąt tysięcy kilometrów – i może dlatego tytuł ten podnosi na duchu i sprawia, że chcemy być lepsi. Za ogrom energii jaką niesie ze sobą, za wytrwałość Olka i za niezwykłą podróż, w którą zabiera nas bohater – daję temu filmowi 8,5/10 punktów, przy okazji zapraszając na seans w Kinie KADR oraz do obejrzenia wywiadu z Aleksandrem Dobą, którego udzielił będąc w PKZ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *