Mam 28 lat i wiem, że Święty Mikołaj istnieje. Co prawda może trochę mu brakuje do tego magicznego, przedstawianego w filmach i bajkach, ale i tak ma w sobie coś wyjątkowego… dlaczego? Bo wywołuje uśmiech na twarzach dzieci i dorosłych, a to najtrudniejsza ze sztuk! Mikołaj jest w każdym z nas, o ile dawanie sprawia nam radość.
Miałem zaszczyt być Świętym Mikołajem w Pałacu Kultury Zagłębia. Moja broda osiwiała, urósł mi brzuch i zakręcił wąs. Stres jaki towarzyszył mi przy ubieraniu czerwonego kubraka, można porównać do tego, jaki towarzyszy przy rozmowie kwalifikacyjnej. Bałem się, że któreś dziecko wyjdzie z sali Mikołaja zawiedzione, że popełnię jakąś gafę lub przypadkowo sprawię, że ktoś przestanie w niego wierzyć.
Wszedłem do Sali Konferencyjnej, gdzie czekał podest. Na podeście choinki, lampiony i duży zielony fotel. Serce zaczęło mocniej bić, gdy zorientowałem się, że pierwsza grupa dzieci wejdzie już za 10 min. Na szczęście do pomocy miałem najlepszego elfa na świecie – Weronikę Kolbiarz. Gdyby nie ona, nie wiem czy dałbym radę tak dobrze wczuć się w rolę, jaką mi przypisano. Bycie Mikołajem to nie tylko zaszczyt, ale i przyjemność – nie wliczając poruszania się w bardzo ciepłym kostiumie. Gdy tylko pierwsze z dzieci siadło na moich kolanach, stres minął. Radość i uśmiech ponad 120 dzieci naładował moje baterie przynajmniej do końca roku. To wspaniałe uczucie, przyprawić kogoś o szczęście. Dzięki informacjom od niektórych rodziców myślę nawet, że udało mi się przywrócić kilku dzieciakom wiarę w pana od prezentów. Pomogła mi w tym także prawdziwa broda, która nie raz była rwana przez małe rączki. Ciepło robiło się na sercu, gdy któreś z dzieci wręcz tuliło się do mnie – to chyba znak, że pora założyć własną rodzinę. Od zawsze chciałem spełniać marzenia i poniekąd mi się to udało, zwłaszcza że na moich kolanach lądowały nie tylko dzieci, ale i uradowani dorośli, którzy za młodu nie mieli takiej okazji. Jedna z babć nie tylko zrobiła sobie ze mną zdjęcie, ale podziękowała prawdziwym uściskiem. Cała ta pozytywna energia jest lekiem na całe zło.
Po 4 godzinach pracy w ogóle nie czułem zmęczenia, no może oprócz bólu w kręgosłupie. Za każdym razem, gdy słyszałem gromkie „Mikołaju hoł hoł hoł! Wszystkie dzieci tutaj są” z uśmiechem na twarzy wychodziłem na małą scenkę, starając się porozmawiać z każdym dzieckiem choć przez parę sekund. Mam nadzieję, że spisałem się jako Święty Mikołaj i przyłożyłem ręki wraz z elfem do cudownych, dziecięcych wspomnień.
Foto.: Dariusz Nowak, Marek Wesołowski.
Mikołaj był super dzieci były bardzo szczesliwe. Pozdrowienia od jednej z trzech mam ?.