Już trzeci miesiąc każdego ranka wypijam pierwszą kawę w monumentalnym budynku z widokiem na przystanek autobusowy, gdzie gromada sennych skazańców wyczekuje na codzienny transport do świątyń nauki i kapitału. Podpatruję zapobiegliwe gesty rozdawców gazet i ulotek, z uwagą śledzę poranne kołowanie okolicznych meneli dokonujących cierpliwej wiwisekcji koszy na śmieci oraz gołębi defekujących radośnie na dachy samochodów i marynarki biznesmanów. więcej