Uwielbia muzykę celtycką, taniec, a także sztukę kaligrafii. Jest kolekcjonerem gier planszowych, o których wie praktycznie wszystko, co udowodnił w autorskim cyklu filmów To nie (zawsze) muszą być szachy. Instruktor, którego uczestnicy zajęć Edukacji Artystycznej mogą spotkać głównie w pałacowej Świetlicy Środowiskowej w Łęce. Zapraszamy na krótki wywiad z Danielem Dawidowiczem.
1. Jak to się stało, że pracujesz dzisiaj w Pałacu Kultury Zagłębia?
Daniel: Powiedziałbym, że przez przypadek, ale może było mi to pisane.
2. Za co lubisz swoją pracę?
Daniel: Spotykam tu wspaniałych ludzi, rzekłbym magików swojego fachu, którzy potrafią naprawdę niesamowite rzeczy. Obserwowanie ich przy pracy to sama przyjemność.
3. Podzielisz się z nami swoimi mocnymi stronami?
Daniel: Uwielbiam się uczyć i kiedy mam możliwość poznawania nowych rzeczy, jestem z tego bardzo zadowolony. Ponoć mam całkiem niezłą pamięć, co przydaje się w nauce. Jednak problemem jest znalezienie czasu na stare i nowe fascynacje.
4. Jakie wspomnienie związane z pracą w pałacu najbardziej zapadło Ci w pamięć?
Daniel: Zajęcia z logicznych gier planszowych dla pałacowego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Przychodziło tyle chętnych osób, że na spotkania trzeba było znaleźć większą salę. Gry planszowe przeżywają ostatnio wielki renesans. Gra się zarówno w te klasyczne gry, jak i nowo powstające. Uwielbiam szachy czy GO, ale okazuje się, że wiele nowych gier nie ustępuje klasykom, a nawet są lepsze. Gry takie jak RÓJ czy dowolna gra z cyklu GIPF pozwalają na ćwiczenie szarych komórek i na miłe spędzenie czasu.
5. Czym zajęcia przez Ciebie prowadzone, różnią się od innych?
Daniel: Staram się prowadzić zajęcia tak, jak sam chciałbym, by je prowadzono dla mnie. Chcę aby były interdyscyplinarne. By umiejętności wyćwiczone na zajęciach przydawały się też do innych zadań. Na przykład kaligrafia świetnie przydaje się też jako ćwiczenia ręki przy rysowaniu, ale także jako pomoc przy dysleksji czy ortografii.
Dzisiaj największym problemem jest czas, a w zasadzie jego brak. Kaligrafia, iluminacja, rysunek wszystko wymaga czasu, aby opanować podstawy i czerpać zadowolenie ze swojej pracy, dlatego staram się pokazywać ciekawostki i sztuczki, które umożliwiają skrócenie czasu nauki choć odrobinę lub uatrakcyjniają zajęcia.
6. Czy jest jakiś specjalny – twój wymarzony projekt – który chciałbyś zrealizować w PKZ?
Daniel: Impreza folkowa z dużą ilością tańca i muzyki celtyckiej (szkockiej, irlandzkiej czy bretońskiej). Uwielbiam taniec szkocki. Tańce te dzielą się na dwa rodzaje: dworskie i wojenne. Tańce dworskie, w których można pokazać się w wykwintnym stroju, są uwielbiane przez Królową Elżbietę II. Są to tańce dobrze opisane i przeważnie tańczy się je w osiem osób, choć znane są choreografie i na 36 osób. Tańce wojenne są bardziej indywidualne, siłowe, wymagające od tancerzy ogromnej precyzji i kondycji. Do takich tańców należy taniec na mieczach. Tańce irlandzkie oraz bretońskie są z tego samego nurtu. Irlandzkie motywy w pewnym momencie wywołały światową modę na temat tańca i muzyki „celtyckiej” – ta moda trwa do dnia dzisiejszego. Za to bretońskie tańce są bardzo popularne we Francji, gdzie możemy nierzadko zobaczyć tysiąc osób bawiących się do tej samej melodii. I wtedy zaczyna się magia tańca, a kroki w tańcach bretońskich, może i skomplikowane, ale są do opanowania w ciągu jednego wieczoru.
7. Mówiąc „Kultura”, myślisz…?
Daniel: Dla mnie kultura to wszystko co mnie otacza. Każdy jej namacalny i duchowy przejaw jest cenny i wart poznania. Kulturę można słyszeć dzięki muzyce, podziwiać poprzez obrazy czy rzeźby, a nawet smakować dzięki kulinarnym potrawom. Gdybym miał jednak wybrać to najbardziej fascynuje mnie teatr i jego odmiany – opera czy balet, gdzie aktorzy na żywo odtwarzają swoje role, gdzie nie ma miejsca na duble i powtórki, a każdy spektakl jest osobnym niepowtarzalnym wydarzeniem.
8. Twój sposób na relaks to?
Daniel: Książka, muzyka – jeśli jestem sam. W miłym towarzystwie – taniec, gry planszowe, RPG.
Autor: Olaf Otwinowski
Fot. Marek Wesołowski