WALKA ZWANA LITERATURĄ

Początki znanych twórców są równie rozpaczliwe, jak imponujące są ich późniejsze dokonania. Nie wszyscy byli młodymi geniuszami jak Rimbuad czy Rafał Wojaczek. Pierwsze próby niektórych gigantów często były tak nieporadne, że trudno uwierzyć że wyszły spod ich pióra. Honorѐ de Balzac przyjechał do Paryża bez gorsza przy duszy, z wielkimi ambicjami i małymi możliwościami ich zaspokojenia. Rękopis swojej grafomańskiej, stylizowanej na Waltera Scotta powieści „Szuani” obnosił po niechętnych wydawcach. Jego życie towarzyskie cierpiało, głównie wskutek jego monstrualnego wyglądu i manier prowincjusza.

honore_balzac-e1423855976621

Czytając pierwsze utwory Mirona Białoszewskiego, nie sposób rozpoznać w nich późniejszego autora „Obrotów rzeczy”. Napisane w barokowym, śpiewnym, modernistycznym stylu, nie mają w sobie eksperymentalnego potencjału dojrzałych dokonań. Język nie jest tu jeszcze nicowany i rozbijany w proch, nie ma ekstatycznej woltyżerki znaczeń, pełno tu nadmiernego zaufania do słowa. William S. Burroughs swoje literackie powołanie odkrył na dnie upodlenia, podczas heroinowego ciągu w spelunach Tangeru. Wcześniej Bourroughs pracował jako deratyzator i inspektor pocztowy, był kilka razy aresztowany za podrabianie recept, przypadkowo zabił swoją żonę podczas zabawy w „Wilhelma Tella”, odwiedził największe mordownie nowego Jorku i Meksyku, uzależnił się od opiatów. Kiedy zaczął spisywać swoje narkotykowe wizje, wyszedł mu bezładny bełkot, ciąg niepokojących scen i obrazów. Zanim z tego chaosu powstały słynne dzieła jak „Nagi lunch” czy „Nova ekspress”, ów zew narkotykowego głodu musiał zostać poddany gruntownej redakcyjnej obróbce.

typewriter-1603999_960_720

O początkach Philipa Larkina w ogóle nie warto wspominać. O swoim pierwszym zbiorze wierszy zwykł mawiać, że jedna linijka Eliota jest więcej warta niż on. Zanim wydał fenomenalny zbiór „Mniej oszukani”, przez lata prowadził nudny żywot bibliotekarza, okazjonalnie okraszony korespondencyjnymi romansami i wieczornymi seansami z tanią pornografią.Wniosek jest prosty; nie warto, jak Benedykt Gierosławski z „Lodu” Jacka Dukaja, kierować się w życiu zasadą wstydu. Należy pisać za wszelką cenę, pomimo wszystko, nawet jeśli wydobywające się z nas słowa napełniają nas obrzydzeniem, nawet jeżeli nieporadność naszych prób  przyprawia nas o depresję, nawet jeśli nikt nas nie docenia i  nikt w nas nie wierzy. Warto iść za swoim powołaniem na ślepo, z uporem i maniakalną natarczywością. Wybitny amerykański poeta John Ashbery, pytany o porady dla młodych twórców powiedział, że należy pisać jak najwięcej z nadzieją, że coś z tego wyjdzie.

stamps-1265255_960_720

Nawet jeśli nic nie wyjdzie, to co z tego? Jeśli piszemy, świat zyskuje głębię dzięki naszej pasji, dobrze przeczytane książki meblują nasz świat i poszerzają prywatny słownik, a konstelacje znaczeń, jakie budujemy w swoich wypychanych cytatami głowach, czynią trudny proces egzystowania ciekawą przygodą.Od października w PKZ otwieramy pogotowie literackie dla wszystkich poturbowanych przez twórczego ducha. W każdy piątek o 17.00 w Sali Konferencyjnej naszego gmachu będzie można podzielić się płodami swojego strapionego umysłu i poczytać dzieła wielkich. Nie uznajemy hierarchii, każdy może przyjść, zabrać głos, poczytać swoje kawałki i usłyszeć co o nich myślimy. Grafomani, maniacy i geniusze przybywajcie!

fds

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *